Komentarze: 28
Slucham Morcheeby.Patrze się na Jego zdjecie.I nie czuje się.W ogole się nie czuje…Ani troche.Ani ciut ciut.Wszystkie smsy,zdjęcia,pamiątki,duperele związanie z Nim.Sterta książek i plyt.W koszu na smieci Jego zuzyta chusteczka,puszka po piwie i pudelko po prezerwatywach.W mojej glowie prawdziwy balagan zdarzen.Filmy wspólnie oglądane w moim pokoju,spacery,zakupy,koncerty,upijanie się,smianie,wariowanie razem,pierwsza klotnia i pierwszy rozejm.Staram się nie być przesadnie sentymentalna.Ot tak milo czasem powspominac…A czasem troszke mniej,jeśli minely dopiero 2 dni.Czuję zal do siebie za to,ze zawiodl się na mnie.Odrzucilam najpiękniejszy prezent jaki mogl mi podarowac.Wielkie uczucie,które mam nadzieje zacznie malec az nic z niego nie zostanie.Zniknie.Rozpusci się gdzies w Jego glowie i sercu.Wtedy się uspokoje i spojrze na siebie lepiej.
Wybaczcie jeśli ta notka jest napisana stylem harlekinowym i banalnym.Nie umialam inaczej.
p.s. Wódka się leje od dwoch nocy…Dzisiaj lecze bol glowy.Ale ten ból jest zdecydowanie bardziej znosny...
22.11.04
M.czytal mojego bloga..