Komentarze: 3
Przyjaznilam sie z chlopakiem 25 letnim.Chlopak z marginesu,cpal,kradl,siedzial,mial za soba monar...poznalam u mnie jak mialam remont.Pracowal na czarno u takiego Jarka.Jeszcze wtedy moj tata jezdzil w delegacje do W-wy i Krzysiek zawsze przyjezdzal na noc...nic sie nie dzialo.Siedzielismy czesto cala noc i rozmawialismy.On liczyl na cos wiecej ale dalam mu do zrozumienia ze nie moze oczekiwac nic wiecej poza przyjaznia.Czulam ogramna wiez pomiedzy nami,przyjazilam sie z nim bo wiedzialam ze ma tylko mnie,ze tylko mi moze sie zwierzyc.Nie mialam sumienia go odepchac.Zalezalo mi na nim w specyficzny sposob.Potrafilismy lezec kolo siebie cala noc i spac jedno na jednym drugie na drugim boku.Ale po jakims czasie cos zaczelo sie psuc,przestawalam mu ufac.Namawial mnie do palenia wiadomo czego(za pierwszym razem przystalam na jego propozycje),ale za drugim stwierdzilam ze jest cos nie tak.Pod koniec stawal sie bardzo nachalny...Naciskal na mnie.Zerwalam z nim kontakt,nie wiem co teraz u niego.To bylo jakos na przelomie 20001/02 roku...Czesto o nim mysle,martwie sie.Pozniej jeszcze dzwonil ale konczylo sie to chlodna,zimna rozmowa z mojej strony.Teraz czuje ze nie powinnam go zostawic...On jest zdolny do wszystkiego...Mial za soba kilka prob samobojczych.Bylam kilka razy w jego mieszkaniu,mieszkal z chora matka,ojcieca nie mial....Wydawalo mis ie ze takie rzeczy moge widziec tylko w filmie...ze nigdy nie bede miec z nimi bezposredniego kontaktu.Ta sytuacja wiele mnie nauczyla...Spojrzalam na kilka rzeczy z zupelnie innej strony...Kiedys sie z nim klucilam a propo dilerstwa narkotykow bo On nim byl.Klucil sie ze mna ze nie ma innego wyjscia,ze w przeciwnym wypadku nie mialby za co zyc....Nigdy sie z nim nie zgodzilam....Nie mozna zyc kosztem drugiej osoby.Brakuje mi go...ale nie moge zadzwonic..nie moge sie odezwac...Jeszcze jakis czas temu bylam na kazde jego zawolanie,jezdzilam do niego zeby mu posprzatac,cos zrobic do jedzenia.....bardzo mile to wspominam.On byl jedna z wazniejszych osob ktore poznalam w moim zyciu i z ktorymi sie przyjaznilam.Nie traktowalam go jak wyrzutka,ktorego trzeba nawracac.Byl taki jak ja,taki jak inni...tylko troche zagubiony i nie przystosowany.A przeciez bylam gowniara...mialam 16 lat a on 25.I naprawde wiele mu zawdzieczam...bo dzieki niemu otworzylam oczy...
Ten wpis umiescilam jakis czas temu na moim poprzednim blogu.Skopiowalam go poniewaz dzisiaj spotkalam tego chlopaka...nie potrafie opisac tego uczucia ktore mi towarzyszlylo.Moge spac spokojnie...tak sie o niego balam.Stal z dziewczyna.Nareszcie ma kogos,kto odwzajemnil jego uczucie.Powiedzial,ze myslal o mnie,nie powiedzialam ze ja o Nim codziennie mysle i jak sie o niego balam przez ten caly czas.
Poza tym jestem szczesliwa a to dlatego ze tyle osob pamietalo o moim dniu.Telefony,smsy,kartki...Przed chwilka wrocilam z Cottona.Bylam z Lusia.Dostalam od Niej i od Gosi bardzo ladny prezent.Dziekuje Wam dziewczyny!A Wam dziekuje za zyczenia na blogu...Bardzo!Teraz zabieram sie do czytania blogow.Dobranoc Kochani