Nigdy tyle czasu nie poswiecalam na modlitwe...Prawde mowiac teraz dopiero zaczelam tak szczerze i od serca.I teraz Jego slowa trafiaja do mnie jak nigdy dotad.Musze wiele nadrobic.I patrzac na to ,jak wszyscy sie jednoczymy w tym cierpieniu,w tej zadumie,robi mi sie cieplo w sercu,czuje,ze jestesmy jedna wielka rodzina.Chcialabym teraz przytulic caly swiat,pocieszac sie razem z nim.
Teraz nic innego sie nie liczy,wszystkie sprawy jakby przestaly sie liczyc.I tak sobie mysle....Czy moje codziennie problemy sa naprawde problemami?Czy warto zawracac sobie glowe pierdolami?Inaczej widze,inaczej czuje.Tylko jak dlugo...?Oby jak najdluzej.Dzisiaj w pracy,jutro tez.Najchetniej siedzialabym w domu.
p.s.wszedzie,nawet na blogu zaklamanie i hipokryzja