M. dzisiaj napisal,ze nie chce sie ze mna widziec.Czuje zal i zlosc.To podobno naturalne.Nie wiem...zle sie z tym czuję.Chce sie z Nim zobaczyc,porozmawiac.Spojrzec Mu w oczy i nie widziec tego co bylo.Tak bedzie latwiej.
Nic nie moge zrobic...Czekam.
Pogubilam sie we wszystkim.I nie wiem czego chce od siebie,od E. Czy to wszystko ma sens?On nie pasuje do mnie.Po prostu.Zawodzi mnie na kazdym kroku...Poznaje Go dopiero teraz,kiedy mozemy spedzac razem duzo czasu.Czuję rozczarowanie.Totalna niemoc.Zranic kolejna osobe i zgodzic sie na bycie z kims wbrew sobie?Znowu czekam...moze cos sie zmieni.Moze ja Go zmienie.Watpie...Jestem bardzo naiwna.
No i ta Jego zazdrosc,ktora goni mnie na kazdym kroku.Ciagle tlumaczenia.Mam dosyc.Meczy mnie to.
Mam ochote zacpac.Sama.Cokolwiek.Zeby nie myslec.
Zacielam sie w palec.Zalowalam,ze nie w inne miejsce,nieco wyzej.
Narazie jest chujowo.Ze wszystkim.Jak dlugo jeszcze?
Swieta mnie pograzaja...Ta cala atmosfera dziala na mnie destrukcyjnie.